sobota, 21 listopada 2009

A byłem pewien, że Zakopane

4 komentarze:

  1. Taa ... nie wiem o co chodzi Ci z tym Zakopanem ... ?
    Że 54? Mnie też czasem cyfry (liczby) się mylą).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, no jak człowiek w Gdańsku spaceruje plażą, to jakoś oczywiste się wydaje, że jak z niej wraca, to nadal jest w Gdańsku, chyba, że zaszedł za bardzo na południe

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko OK - te wyobrażenia i wrażenia - tylko dlaczego piszesz, że "zaszedł za bardzo na południe". Tego bym się czepiła (sorki, no już taka czepliwa jestem, cóż). Masz coś do południa Polski?
    Bo ... albo powinno być - "zaszedł na południe", albo - "do Zakopanego".
    W sensie, że cza być konkretnym.
    Wiem, że smędzę tu, ale ... lubię Ci podokuczać achhh ) ;).

    A tak poza tym, mam dać Ci wiarę, że aż do 54-go wejścia/wyjścia na plażę dotarłeś? ... . To jest kupa kilometrów piechotą (iść TYLE po piachu, to faktycznie - jakbyś po górach chodził, człowieku ... ).
    I wtedy wszystko jasne (moim skromnym zdaniem ... ;P).

    OdpowiedzUsuń
  4. chciało sie gór, chciało, a tu piach, piach, piach, że ach!
    nie żałuj Zakopanego, tam nie zawsze ładnie:)

    OdpowiedzUsuń